profil

Przypowieść o talentach współcześnie.

poleca 84% 2973 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Opowiadanie, w którym przyklad zycia codziennego opowiada o postępowaniu trzech sług z "Przypowieści o talentach".

Trzech przyjaciół spotkało się na zakończeniu roku szkolnego w ostatniej klasie gimnazjum. Byli najbliższymi sobie kolegami z tego samego sąsiedztwa. W gruncie rzeczy utrzymywali ze sobą kontakty od najmłodszego dzieciństwa. Każdy z nich stanowił zupełną odmienność w stosunku do pozostałych pod względem cech charakteru i osobowości. Też każdy z nich został obdarowany innym talentem, czymś niezwykłym, czego u nikogo innego nie można było dostrzec.
Filip pełnił rolę osoby przywódcy w ich gronie. Działo się tak nie tylko ze względu na to, iż był o rok starszy od Łukasza i Pawła. Odznaczał się praktycznością oraz trzeźwym myśleniem. Ubiegał się o tytuł najlepszego śpiewaka. Posiadał przepiękny, wysoki głos.
Łukasz patrzył na świat okiem prawdziwego artysty. Miewał często zmienne wahania nastrojów i wzruszał się na widok każdego maleńkiego ptaszka, zasiadującego na drzewku. Łukasz to malarz, który malował portrety nauczycieli i projektował mieszkania. Oczywiście wszystkie prace chował do szuflady biurka.
Paweł natomiast uwielbiał pisać. Stanowiło to dla niego coś w rodzaju czynności, która odrywała go od rzeczywistości. Rzeczywistości, której nie potrafił strawić, zaakceptować ani tym bardziej - zrozumieć. Marzył o wykonywaniu w przyszłości zawodu aktora teatralnego. Wieczorami zamykał się w pokoju i powtarzał sobie kwestie najsławniejszych bohaterów dramatycznych lektur szkolnych.
Ale był też i ktoś jeszcze. Ten „ktoś” na imię miał Leszek. O ile lat był młodszym od powyższej trójki, tego ani jeden nawet nie pamiętał. Uważał, że posiada idealną urodę do uprawiania aktorstwa z zawodu. Ale za każdym razem, kiedy to mówił, wyśmiewano go. Robił to zwłaszcza Paweł, którego określenie jako „najlepszego” nadal się nie zmieniało. Rudawy chłopiec towarzyszył im we wszystkich spotkaniach, bez przerwy łaził za nimi i nie dawał spokoju. Choć momentami jego zachowanie wydawało się irytujące, przyjaciele potrafili patrzeć na to z przymrużeniem oka.
Leszek nie odpuścił też i dwudziestego czerwca, kiedy to nastał czas na pożegnanie. Przysłuchiwał się uważnie temu, co Filip mówił o ich przyszłości. O tym, co ich czeka i co będą musieli robić, będąc już dorosłymi. Podali sobie ręce i na zakończenie zdążyli jeszcze poklepać po plecach małego Leszka. Później nie zobaczyli się nigdy więcej. Ani razu. Żadnego telefonu, wiadomości internetowej, nic. To tak jakby coś w pewnym momencie się skończyło, a ty jesteś tego świadomym. Mimo to pozwalasz, by wciąż działo się tak czy inaczej, jak gdybyś nie miał na to wszystko jakiegokolwiek wpływu.
Trwało to aż do pewnego dnia. I minęło równo dziesięć lat. A przy niewielkiej kawiarence w Warszawie Zachodniej natknęli się na siebie. Zasiedli przy którymś stoliku i zaczęli rozmawiać.
Filip mówił o sobie bardzo dużo. Opowiedział, że dzięki dobrym studiom stał się piosenkarzem na skalę światową. Był rozpoznawalny przez większość ludzi na ulicach. Wspomniał też, że na którymś koncercie w Brazylii poznał przepiękną kobietę, która z kolei została jego żoną. Na marzec została zapodana dokładna data porodu ich dziecka.
Łukasz ukończył najlepszą szkołę licealną w stolicy, a później otrzymał tytuł profesora. Wykładał w Akademiach Sztuk Pięknych. Stanowił wzór dla wielu początkujących artystów malarzy. Choć jego zarobków nie można było określić na równie dobre co w przypadku Filipa. Jednakże spełnił swoje największe marzenie. Zwiedził cały świat dzięki tytułowi najwspanialszego młodego malarza. Ujrzał te miejsca, które jako małe dziecko mógł tylko obserwować w kolorowych czasopismach.
Paweł nie powiedział o sobie nic. Mruknął coś jedynie, że skończył szkołę średnią, będąc na profilu budowlanym. Dodał też, że obecnie zajmuje się układaniem cegieł i remontuje domy. Nie ma żony ani dzieci. Mieszka sam w niewielkim mieszkanku, które sam wynajmuje. Dopiero po jakimś czasie oznajmił starym znajomym, że to wszystko stało się przez pewien błąd. Ten błąd dostrzegł dopiero wtedy, podczas spotkania z Filipem i Łukaszem. Stwierdził, że wcześniej bał się reakcji innych ludzi. Był przerażony myślą, że mogłoby mu się nie powieść na oddziale humanistycznym. Że zdolności aktorskie nie były mu przydatne w życiu i uznał to jako zwykłą rzecz, której po prostu nie wykorzystał.
A wówczas Filip pokręcił głową przecząco. W tym samym momencie pojawił się przed nimi Leszek. Aczkolwiek nie był to nie ten sam włóczykij - co kiedyś. Wyprzystojniał
i wymężniał. Oznajmił, że musi iść, bo się bardzo spieszy. Na to Paweł zaśmiał się głośno i z głęboką ironią zapytał, dokąd Leszek tak bardzo się spieszy.
- Jestem na przerwie godzinnej – podjął Leszek – Gram w warszawskim teatrze, tu za rogiem. Nikt nie wierzył w mój talent, ale nikt też nie wierzył w mą pracowitość. Ambicja pozwoliła mi na regularne uczęszczanie na zajęcia teatralne. Właśnie to zaprocentowało. Od trzech lat gram główne postacie w przedstawieniach. Jutro z resztą też. Widzicie… – westchnął głęboko – Niektórzy nie muszą być superutalentowani, żeby coś zdobyć. Innym wystarczą jedynie chęci i ciężka praca, żeby zyskać to, czego się pragnie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty