A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.
Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.
(Kazimierz Przerwa-Tetmajer, A kiedy będziesz...)
Ożenił sie ja z osium, może dziesięć lat temu, niezadługo po tym, jak mama z ruszto zlecieli i krzyży im pękli (...). Zostali sie my wtenczas w chacie jak bez kobiety: tatko, Michał i ja, wytrzymali tak jeden rok,drugi idzie, coraz ciężej: chata niepobielona, koszuli i szmaty brudne,niemyte, chleb co pieczenie zakalcowaty (...). Aż tato mówi o: dziadziejem chłopcy bez baby, baba tu potrzebna. Żeń się Kaziuk, ty starszy.
(...) Co masz latać po zapłociach jak sobaka, jak ty możesz jawnie, pod swojo pierzyno?
Spodobało się mnie to, taka wygoda. Dobra, mówie, moge sie żenić.
Ale z któro? A tato: to już Domin wymyślo.
I Domin, rajko, w czwartek przychodzo.
Obuj się, mówio, bierz butelke, chodź.
Do której? pytam.
Nie twoja rzecz, odkazujo (...).
I widze dobry kawał baby: dziewczyna gruba, tłusta, cycata. Ręce grube. Nogi grube. Włosy gęste. Nos nieduży. Nie garbata. Nie ślepa. Nie kulawa. Tyle że z to pindo sprawa niejasna (...).
I w ten moment ona błyś! spojrzała na mnie: pół chwilki tego było, ale tak we mnie, w oczy, w sam środek spojrzała, że jakby mnie kto desko w czoło prasnoł: czuć ja z ławy nie zleciał! Zaćmiło mnie.
Jak przeszło, zader ja głowe, w pułap patrze i tak sie mnie przedstawiło: dwie głowy widze przytknięte czoło do czoła, mięciutko, tak czasem krowy przytulo się łbami, jak sie wyliżo. A te głowy to moja i Handzina (...).
A jak my po pół szklanki wypili, taka ochota mnie naperła, że myśle: nawet jak ty tej dziury nimasz, to ja jo tobie zrobie!
Ale nie trzeba było, miała gotowe, i to take, że ósmy rok zatykam i zatknąć nie moge.
A rodzi równo jak maszynka: co dwa lata w kwietniu, dzień, dwa przed świętego Wojciecha,tak że potem całkiem zdatna do polowej roboty: sadzić kartofli, warzywo, pleć len. A robotna jest i zgodna, i pobożna, tak, szczera to prawda co mówi o: śmierć i żona od Boga naznaczona.
(Edward Redliński, Konopielka)
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
Ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać
I znów iść, i dojść do celu.(...)
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
(Konstanty Ildefons Gałczyński, Pieśń III)